LILIE ŚW. ANTONIEGO I PIEŚŃ SŁOWIKA

Śnieżysto białe lilie
rosnące w równych rzędach
wśród lipcowej zieleni
pochyliły ku ziemi
swe pachnące kielichy.
A że właśnie powoli, powolutku
zapadał zmierzch lipcowy
zmierzch cichy,
lilie szeptem westchnęły:
„Takie piękne jesteśmy,
po mistrzowsku
stworzone Ręką Bożą.
Gdy więc słońce rozbłyśnie,
gdy się zbudzi dzień nowy,
nasze białe kielichy
do słońca się otworzą
i ukarzą swe wnętrza
delikatne, różowe;
A słońce - dzienna gwiazda,
ciepłymi promieniami
pogładzi pieszczotliwie
nasze pachnące
bielutkie śliczne głowy.”
Tak rozmawiając,
lilie roztaczały aromat słodki.
Aromat taki przepiękny,
jak niebiańska muzyka
i z ogromnym zachwytem
słuchały pieśni lipcowego,
spóźnionego słowika,
który wysoko,
gdzieś na brzozowej gałązce
w tle okrągłej tarczy
srebrzystego Księżyca
śpiewał tak przecudownie...
Zasłuchały się lilie w tą pieśń
ptaszka królewskiego
bez słów, lecz jakże piękną...
I śpiewając, mówiły:
„Gdybyśmy tylko mogły,
to przed tą pieśnią słowiczą
złożoną z cudownych dźwięków
musiałybyśmy uklęknąć.”

 

Katarzyna Wilczyńska